Indie, Nepal

wtorek, 17 lipca 2018

Visakhapatnam - Sankaram i Park Kaisalgiri

Drugiego dnia w Visakhapatnam wstałem wcześniej i najpierw ruszyłem z powrotem na promenadę i główną plażę, żeby zapoznać się z nimi w świetle dnia. Okazało się, że naprawdę jest to nieźle zrobione, wygląda ładnie, no i jest naprawdę czysto.

Na promenadzie
 Generalnie całe miasto naprawdę jest ładnie utrzymane, czyste ulice, chodniki, zupełne przeciwieństwo północnych Indii. Zaobserwowałem to już od Kalkuty. Wygląda na to, że im dalej na wschód i na południe, tym porządniej. Oczywiście zdarzają się miejsca, gdzie są śmieci itd., ale w porównaniu z takim Lakhnau, to niebo, a ziemia. Promenadę przeszedłem całą, a przy głównej plaży podobnie jak u nas natknąłem się na znane i znad naszego morza stragany z muszelkami i tym podobną tandetą. To się chyba nie zmienia nigdzie na świecie . W oczy rzucają się też porozstawiane co kilkadziesiąt metrów tablice o zakazie kąpieli. Faktycznie przybój i skałki przy brzegu wyglądały mocno niebezpiecznie, tworzą się też tam bardzo silne prądy. Spotkałem też pana z dogiem niemieckim. To moje ulubione psy, które sam kiedyś miałem i muszę powiedzieć, że kompletnie nie spodziewałem się natknąć na ich miłośnikach także w Indiach. Przy promenadzie znajdziemy też Novotel z tej samej sieci, która ma hotele w Polsce, ale 400 zł za dobę to luksusy nie na moją kieszeń 😂.


Na promenadzie


I przy niej
Prawie taki sam jak moje
Pływanie wzbronione
Skałki na plaży
I stragany raz jeszcze 😀
Znad plaży podjechałem do dworca RTC Complex, skąd kolejnym autobusem pojechałem do miejscowości Sankaram, gdzie jest pochodzący z okresu II - IX w. kompleks buddyjski Bojjanakonda - Lingalakonda, położony na wapiennym wzgórzu w którym mnisi wyryli jaskinie mieszkalne, świątynie i stupy. Choć jak się okazało miejscowość, to w tym przypadku sformułowanie mocno na wyrost. Zgodnie z tym co wyczytałem w przewodniku autobus z Visakhapatnam miał on dojeżdżać na miejsce. Ku mojemu zdziwieniu konduktor kazał mi jednak wysiąść na jakimś skrzyżowaniu przed jedną z miejscowości wskazując mi drogę w prawo od tej, którą jechał autobus. Posłuchałem więc. Oczywiście okazało się, że w przewodniku jest błąd, bo od owego skrzyżowania do kompleksu jest jeszcze 3,5 km. Udało się złapać jakiś lokalny autobusik, którym podjechałem dwa z tych trzech, ale ostatnie półtora, to już droga piechotką boczną drogą, bo do samego kompleksu absolutnie nic nie jeździ. Spacer jednak się nie dłużył, bo widoki po drodze były ciekawe. Droga biegnie wzdłuż niewielkiego kanałku, a na horyzoncie wznoszą się wzgórza zbudowane z różnobarwnych skał.

Ostatni kawałek drogi do Sankaram


Do kompleksu doszedłem sobie spokojnie, bez pośpiechu, nie spotykając żywej duszy. Już wiem dlaczego nie pobierają tu opłat za wstęp, nie bardzo jest od kogo. Przy bramie wejściowej spotykam tylko jednego pana z obsługi, dzięki czemu mogłem poprosić o zrobienie zdjęcia na tle wzgórza Bojjanakonda.

Brama do Sankaram
Dziwnie pusto jak na Indie 😂
Na tle wzgórza Bojjanakonda
Kompleks wznosi się na dwóch niewysokich wzgórzach, Bojjanakonda to wyższe z nich po prawej stronie od wejścia. Są wykute w nim jaskinie mieszkalne i świątynne, ozdobione pięknymi rzeźbami Buddy. W trakcie wspinaczki po schodach spotkałem czterech Hindusów, to byli wszyscy zwiedzający poza mną . Na samym szczycie kiedyś była ogromna stupa i chyba jeszcze jakiś budynek (klasztor?), ale obecnie zostały już tylko ruiny. Pokrążyłem trochę po wierzchołku i jaskiniach, szczególnie ze względu na piękne widoki jakie się rozciągają ze szczytu. Fajnie wyglądają gaje palm kokosowych z tej wysokości.

Wzgórze Bojjanakonda
I rzeźby na nim


Pozostałości stupy na szczycie wzgórza Bojjanakonda
Wzgórze Lingalakonda
I gaje palm kokosowych w okolicy
Potem ruszyłem na drugie wzgórze, niestety w tym celu musiałem najpierw zejść na dół, a potem znowu się wdrapywać. Ale już nie tak wysoko na szczęście jak na pierwsze. Drugie wzgórze jest niższe, ale dłuższe, nie ma też na nim wykutych tylu jaskiń co na pierwszym (naliczyłem chyba trzy). Za to jest na nim sporo stup z czego te najbardziej imponujące są oczywiście na ostatnim krańcu . Te naprawdę duże są trzy, przy czym najwyższa ma chyba ponad 10, a może i 12 metrów wysokości i tyleż samo średnicy. A wszystko to ręcznie wyrzeźbione, na stupach doskonale są widoczne żłobienia po dłutach, wyryte w litej wapiennej skale. Musiało to wymagać ogromu pracy. Gdy się to zobaczy łatwiej zrozumieć, dlaczego budowa trwała aż siedem wieków.

Stupy na wzgórzu Lingalakonda


Najwyższa z nich
Gdy zszedłem już na dół pod jednym z drzew znajduję piękną, wolnostojącą rzeźbę Buddy, wcześniej odnalezioną na terenie kompleksu. Trochę mi to przypomina słynną głowę Buddy z Aytthayi w Tajlandii, która w jakiś sposób uwięzła między korzeniami drzewa.


 Podsumowując Sankaram nie jest bardzo duży, ale ładnie utrzymany i ciekawy. No i pusty i cichy, co w Indiach jest miłą odmianą . Warto było zadać sobie trud, żeby tu dotrzeć. Potem już ruszyłem w drogę powrotną. Gdy doszedłem do głównej drogi, trafiłem na wiejski przystanek autobusowy. Nie widziałem go wcześniej, bo zasłonił mi go autobus, którym przyjechałem 😂.


Mogłem więc sobie spokojnie przysiąść. Po niedługim oczekiwaniu pakuję się do zbiorczego tuk-tuka, który podjechał wcześniej niż autobus. Jest trochę droższy, ale to nadal grosze, a mi zależy na czasie. Dojeżdżam nim do skrzyżowania z drogą do Visakhapatnam, gdzie już wsiadam do normalnego autobusu. Po około dwóch godzinach ląduję z powrotem w Vizag na RTC Complex. Vizag to skrótowa nazwa miasta. Czasami mam wrażenie, że niektóre długie nazwy są zbyt trudne dla samych Hindusów i potocznie funkcjonują skróty właśnie. Ponieważ do pociągu mam jeszcze sporo czasu jadę na wzgórze Kaisalgiri, które wznosi się na sporą wysokość niedaleko brzegu. Na szczyt wjeżdżam kolejką linową i choć na dole mam trochę obaw jak ona wygląda, to okazuje się, że jest naprawdę w miarę nowoczesna. Z resztą po Chiaturze w Gruzji w kwestii kolejek już nic nie jest mi straszne. Tam wjeżdżało się jeszcze bardziej stromo i znacznie bardziej zdezelowanymi wagonikami niż tutaj 😂.

Dolna stacja kolejki



Na szczycie Kaisalgiri rozciąga się duży, pięknie urządzony park, po którym sobie spokojnie pospacerowałem, choć można go też objechać kolejką wąskotorową. Największą jego atrakcją są ogromne posągi Śiwy i Parwati. Na szczycie jest też zlokalizowana stacja radarowa, która jest jednym z głównych elementów systemu ostrzegania przed cyklonami, zaś z kilku punktów rozciągają się piękne widoki na zatokę i plażę Ryszikonda, najlepszą podobno w okolicy, na której dodatkowo można pływać w odróżnieniu od tej w centrum miasta.





Stacja radarowa
Widok na plażę Ryszikonda
W parku było całkiem przyjemnie, czas jednak nieubłaganie płynął wróciłem więc już autobusem do hotelu po bagaże, a potem pojechałem na dworzec. Kolejny przystanek - Hajdarabad.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz