Indie, Nepal

wtorek, 19 listopada 2019

Hampi - w księżycowej krainie

Wieczorem w Mysore zapakowałem się w autobus jadący do Hospet. Miasteczka leżącego najbliżej Hampi, dawnej stolicy królestwa Widżajanagaru. O ile jednak podczas ostatniego przejazdu zostałem zaskoczony komfortem autobusu, to tym razem wróciłem już na ziemię. Tradycyjnie kupiłem bilet na zwykły, nieturystyczny, jakimi już jeździłem wiele razy, ale wiedząc o tym, że podróż ma trwać 10 godzin, to gdy podjechał nawet ja się zdziwiłem. Pamiętacie nasze stare Jelcze "ogórki", które kiedyś, kiedyś jeździły po naszych miastach? Jeśli nie, to poszukajcie w google jak wyglądały w nich siedzenia, bo właśnie na takim miałem spędzić podróż 😂. Karnataka (bo to był autobus ich stanowego przewoźnika), to chyba najgorszy stan pod tym względem w Indiach. No może jeszcze Maharasztra może się równać 😀. No ale podróż udało się jakoś przeżyć i choć trochę zmordowany, to praktycznie planowo wysiadłem w Hospet. Stamtąd identycznym autobusem pojechałem już do samego Hampi. Na szczęście tym razem było to już tylko pół godzinki. Jadąc nie mogłem się już doczekać zobaczenia niesamowitych krajobrazów, które wcześniej oglądałem na zdjęciach w internecie. I pierwsze z nich zobaczyłem praktycznie po chwili, gdy autobus wjechał w okolicę usianą fantazyjnymi skałami i głazami, dosłownie jakby przeniesioną z Księżyca.

Okolica Hampi
Po chwili już jednak wysiadałem w Hampi na placu przy kilku budkach targowych, wszystkim co pozostało ze słynnego Hampi Bazaar (jeszcze do niego później wrócę, bo historia jego zniszczenia zasługuje na wzmiankę).

środa, 23 października 2019

Mysore - Wzgórze Chamundi i nie tylko

Drugiego dnia w Mysore wybieram się zobaczyć coś innego niż tylko pałace z których miasto słynie. Oprócz nich ma ono wiele innych ciekawych rzeczy do zaoferowania. Na pierwszy ogień wybieram Government House, kiedyś rezydencję brytyjskiego gubernatora. Ze swojego hostelu mam do niej bardzo blisko, dosłownie kilka minut drogi. Bardzo ładny parterowy budynek stoi w samym sercu pięknego 20 ha parku. Wstęp jest wolny, więc sporo mieszkańców miasta odwiedza go już z samego rana. Jedni, żeby pospacerować tak jak ja, inni, żeby pobiegać (tak do 8 rano temperatura jeszcze do tego nie zniechęca 😂), albo po prostu posiedzieć na ławeczkach. Rezydencja została zbudowana w 1805 r. w stylu toskańskim. Jej jasne ściany pięknie się komponują z zielenią bujnej roślinności otaczającej rezydencje. Ja byłem bardzo rano, więc jeszcze było zamknięte, ale w ciągu dnia można zobaczyć również część wnętrz.

Rezydencja Gubernatora - główne wejście
 

Rezydencja Gubernatora - wejście do części gościnnej
Główna aleja parku

wtorek, 17 września 2019

Mysore - miasto pałaców..

Po 10-cio godzinnej podróży wysiadam całkiem wypoczęty na dworcu autobusowym w Mysore. Tutaj mała dygresja, bo prawdopodobnie części osób Mysore jest lepiej znane pod dawną nazwą Majsur. Teraz de facto nazwa jeszcze się zmieniła na Mysuru. Ponieważ jednak w mapach Googla z których większość korzysta jest używana nazwa Mysore i tak osobom zainteresowanym najłatwiej będzie je znaleźć, to i ja jej będę używał. Poniżej zaś ilustracja skąd się wzięła nazwa "miasto pałaców". Zaznaczam, że zdjęcie nie jest mojego autorstwa, pochodzi z oficjalnej strony. W czasie gdy ja byłem iluminacja nie działała niestety 😕.

Pałac Mysore (źródło https://www.mysorepalace.gov.in/about_us.html)

Tak więc wracając do tematu wysiadłem na dworcu w Mysore. Jak na Indie nawet całkiem nieźle zorganizowanym. Autobus którym jechałem był naprawdę super wygodny, więc wypoczęty mogłem się udać na poszukiwanie noclegu. Jakoś wyjątkowo nie mogłem znaleźć i zarezerwować wcześniej nic sensownego, więc postanowiłem zdać się na łut szczęścia.

piątek, 6 września 2019

Koczin - miasto chińskich sieci

Po noclegu w Alleppey wstaję z samego rana i jednym z pierwszych autobusów ruszam dalej. Docelowo do Majsuru (Mysore), ale z prawie całodziennym postojem w Koczin. Koczin, to obok Triwandrum największe miasto i port w Kerali. Kiedyś położone głównie na przybrzeżnych wyspach dzisiaj bardzo się rozbudowało, a jego główna, nowa część Ernakulum leży na stałym lądzie. Mnie jednak interesowała głównie najstarsza część, Fort Koczin, położona na wyspie o tej samej nazwie. To właśnie tam stoją słynne chińskie sieci rybackie, które stały się symbolem miasta.

Chińskie sieci - symbol miasta

czwartek, 5 września 2019

E-wiza do Indii - informacje praktyczne.

Ponieważ bardzo wiele osób na różnych forach i grupach do których należę pyta o e-wizę, a bardzo dużo ostatnio się zmieniło postanowiłem napisać osobnego posta z kilkoma informacjami. 
Po pierwsze nie zmienił się adres oficjalnej strony na której można o e-wizę aplikować. Nadal jest to https://indianvisaonline.gov.in/evisa/tvoa.html . Zmienił się natomiast cały układ graficzny strony, więc sporo poradników dostępnych w sieci nie jest aktualna. Obecnie wygląda ona tak:


Strona główna

Znajdziemy tam kilka sektorów, które postaram się kolejno omówić.

Na początek pierwszy sektor zaznaczony na czerwono na poniższym zdjęciu.


Mamy tam cztery zakładki. Kolejno od góry znajdziemy w nich następujące informacje (nie będę omawiał dokładnie wszystkiego, tylko to co najistotniejsze dla polskiego turysty):
1. Znajdziemy tu kilka bardzo podstawowych informacji i lstę krajów, których mieszkańcy są uprawnieni do aplikowania o e-wizę. Dla nas najważniejsza jest informacja, że paszport musi być ważny minimum 6 miesięcy od daty przyjazdu do Indii.

niedziela, 23 czerwca 2019

Alleppey - w krainie backwaters

Do Alleppey w Kerali przyjechałem, żeby zobaczyć słynne backwaters. To sieć kanałów, lagun, jezior i rzek ciągnąca się na długim odcinku Wybrzeża Malabarskiego i sięgająca dość głęboko w głąb lądu. Sieć jest tak gęsta, że prawie wcale nie ma tu dróg, a cała komunikacja, czy to ludzka, czy to towarowa odbywa się za pomocą promów i łodzi .



To zupełnie inne miejsce niż większość Indii. Ciche, spokojne, pozbawione wszechobecnego w miastach tłumu, gwaru, jazgotu ruchu ulicznego, tuk-tuków i czego tam jeszcze nie można spotkać na ulicach.

niedziela, 2 czerwca 2019

Kanyakumari - dalej już tylko Antarktyda

Nie udało mi się kupić w Maduraj biletu na bezpośredni pociąg, więc byłem zmuszony jechać z przesiadką w Nagarkoil. Co ciekawe przesiadłem się tam w ten na który nie udało mi się kupić biletu, a który w Nagarkoil był już prawie pusty. Po ostatniej godzinie jazdy wysiadłem na dworcu w Kanyakumari. Tym sposobem dotarłem na kraniec Indii, na przylądek Komoryn. Dalej pojechać się już nie da . Dalej jest już tylko Ocean Indyjski, parę malutkich wysepek i Antarktyda. Data też jest niejako trochę symboliczna, bo właśnie od tego dnia, a licząc godziny od wschodu słońca dnia następnego, zostaje mi równy miesiąc do końca podróży. A stąd muszę powoli wracać do miejsca startu. To zgranie w czasie jednak samo wyszło, nie planowałem tego wcześniej. Gdy wyszedłem z dworca, trochę się zdziwiłem, bo ogromny plac przed nim był prawie pusty. Zupełnie jak nie w Indiach.

Dworzec w Kanyakumari
Na szczęście wg mapki do hostelu w którym rezerwowałem miejsce miałem bardzo blisko i nie potrzebowałem tuk-tuka. Ruszyłem piechotą. Niestety po dojściu na miejsce nie widzę żadnego hostelu. Pytam miejscowych, którzy pracują w większym hotelu niedaleko i wskazują mi drogę tam gdzie już byłem. Idę więc po raz kolejny w to samo miejsce, bo może coś przeoczyłem. Jednak po obejrzeniu każdego domu stwierdzam, że jednak nie. Zaczynam się obawiać powtórki z Bhubaneśwaru. Tam jednak nikt nie wiedział, że taki adres jaki miałem istnieje, a tu jednak wiedzą.