Po krótkim odpoczynku ruszyłem na zwiedzanie Tansenu, urokliwego, małego miasteczka położonego w dystrykcie Palpa. Jego początki sięgają XVI w., a ponieważ na szczęście w dużej mierze uniknęło ono skutków trzęsienia ziemi z 2015 roku, to możemy tutaj znaleźć wiele zachowanych w dobrym stanie domów w stylu tradycyjnej architektury newarskiej. No ale ponieważ do zwiedzania trzeba mieć energię, to najpierw udałem się na obiad. Dość szybko znalazłem przytulną knajpkę, problem był tylko jeden. Obsługa mówiła po angielsku gorzej ode mnie, czyli praktycznie wcale 😂. Ale w karcie opisy były także po angielsku, więc stwierdziłem, że jakoś to będzie. Nauczyłem się jednak, że nie można tym opisom do końca ufać i w przyszłości należy omijać w karcie potrawy zawierające
słówko buff. Z kelnera byłem w stanie wydusić tylko, że to mięso więc i
tak byłem szczęśliwy

. Przynajmniej na początku. Nie skojarzyłem tego jednak z bufflo, a bawół okazał się trochę
żylasty. W sumie niezły, ale trzeba było włożyć sporo wysiłku w gryzienie.
Swoją drogą Nepalczycy, którzy w większości są hinduistami wołowiny z
krów oczywiście nie jedzą, ale bawół, mimo że to też bydło tylko trochę
większe, krową już nie jest i jeść go można

. Dalej był już tylko spacer poznawczy. Miasteczko jest niewielkie, ale
pięknie położone, miejscami niestety na bardzo stromych i dość wysokich
zboczach, więc wspinaczka uliczkami daje momentami dość mocno do wiwatu
nogom
. Szczególnie jak się człowiek nie do końca dogada z miejscowymi

. Ale na początek jeszcze na płaskim, bardzo szybko trafiłem na
największy zabytek Tansenu, jedyną poza doliną Kathmandu
trzykondygnacyjną świątynię Amar Narajana.
 |
Świątynia Amar Narajana |