Indie, Nepal

wtorek, 17 września 2019

Mysore - miasto pałaców..

Po 10-cio godzinnej podróży wysiadam całkiem wypoczęty na dworcu autobusowym w Mysore. Tutaj mała dygresja, bo prawdopodobnie części osób Mysore jest lepiej znane pod dawną nazwą Majsur. Teraz de facto nazwa jeszcze się zmieniła na Mysuru. Ponieważ jednak w mapach Googla z których większość korzysta jest używana nazwa Mysore i tak osobom zainteresowanym najłatwiej będzie je znaleźć, to i ja jej będę używał. Poniżej zaś ilustracja skąd się wzięła nazwa "miasto pałaców". Zaznaczam, że zdjęcie nie jest mojego autorstwa, pochodzi z oficjalnej strony. W czasie gdy ja byłem iluminacja nie działała niestety 😕.

Pałac Mysore (źródło https://www.mysorepalace.gov.in/about_us.html)

Tak więc wracając do tematu wysiadłem na dworcu w Mysore. Jak na Indie nawet całkiem nieźle zorganizowanym. Autobus którym jechałem był naprawdę super wygodny, więc wypoczęty mogłem się udać na poszukiwanie noclegu. Jakoś wyjątkowo nie mogłem znaleźć i zarezerwować wcześniej nic sensownego, więc postanowiłem zdać się na łut szczęścia.
Postanawiam zacząć od kierowców tuk-tuków, których napotykam zaraz po wyjściu z dworca. O dziwo nie ma zbyt wielu prób naciągania, a gdy pytam o dormitorium jeden od razu rzuca "Sir, no problem" i cenę 20 rupii. Coś mi tu śmierdzi, bo to jakoś śmiesznie tanio, ale wiem, że większość tych gości ma prywatne układy z właścicielami hosteli od których dostają działkę za przywiezienie turysty. Ja jednak dodatkowo pytałem o takie blisko dworca autobusowego, więc trochę nie dowierzam. Wsiadam jednak i ruszamy. Ku mojemu zdziwieniu, gość przejeżdża 100 metrów, skręca w lewo w pierwszą uliczkę przy murze okalającym dworzec i po kolejnych 100 metrach mówi "Tutaj". No i faktycznie jak byk na budynku przede mną wisi duży szyld "VRS Dormitary". Dobrze widoczny również z placu dworca, na którym przed chwilą byłem. Jakbym się lepiej rozejrzał, to sam bym tu trafił bez problemu 😂. No ale gość mnie podwiózł, więc płacę i idę pytać o miejsce. Na szczęście jest wolne, kosztuje całe 9 zł, a do tego rano jest w hostelu ciepła woda (co w Indiach nie jest wcale takie oczywiste). Następnego dnia rano co prawda okaże się, że trzeba się nią polewać z wiaderka zamiast normalnego prysznica, ale zawsze to jakiś luksus 😀. Sama lokalizacja też super, bo do największej atrakcji miasta, Pałacu Mysore, jest 10 minut piechotą główną ulicą. Nie chcąc tracić czasu wrzucam plecak do przydzielonej mi szafki i ruszam na zwiedzanie.Wychodzę z hostelu i po kilku minutach spaceru szeroką ulicą docieram do dużego ronda Jayachamarajendra Circle. Na jego środku stoi, jakżeby inaczej, pomnik 25 maharadży Mysore, Jayachamarajendry Wadiyara. To on podpisał traktat o przyłączeniu królestwa Mysore do niepodległych Indii. Pomnik w nocy jest pięknie podświetlony o czym się dowiedziałem niestety po fakcie. Muszę nadrobić ten widok (jak i oczywiście iluminacji pałacu) następnym razem.


Jayachamarajendra Circle
Kawałeczek dalej docieram do głównej, wschodniej, bramy do Pałacu Mysore. Jayamarthanda Gate jak brzmi jej nazwa, jest jednak zamknięta. Otwiera się ją tylko podczas świąt państwowych i stanowych. Wejście dla turystów, gdy ja tam byłem było tylko bramą południową Varaha Gate do której powędrowałem dalej (obecnie można wejść też bramą północną). Już jednak pierwszy rzut oka przez bariery pierwszej bramy na fronton pałacu obiecuje wspaniałości jakie czekają w środku.


Jayamarthanda Gate
Aby dotrzeć do Varaha Gate obchodzę dookoła ogromny teren pałacu. Ostatecznie dochodzę do niej alejką w palmowym szpalerze. Pod bramą kręci się trochę ludzi, ale cieszy mnie to, że nie ma jakichś straszliwych tłumów. Oczywiście jak na Indie. Sama brama prezentuje się pięknie, wg mnie jest ładniejsza od głównej. Biało-złota, o ciekawej architekturze przyciąga wzrok i zaprasza do odkrycia tego co jest za nią 😀.


Varaha Gate
A jest sporo do odkrycia, bo oprócz głównego budynku pałacowego znajdziemy 7 świątyń i piękne ogrody. Pierwsza ze świątyń jest tuż za bramą. To Sri Shweta Varahaswamy Temple. Jedna z nielicznych w Indiach, która jest poświęcona Panu Varaha (podobnie jak brama), który jest wcieleniem boga Wisznu. Świątynia zbudowana w stylu Hoysalah, a szczególnie jej torana (wieża), jest bogato rzeźbiona. Jest też niestety zamknięta podobnie jak pozostałe (co okaże się trochę później). Trafiłem niestety w złe godziny.


Sri Shweta Varahaswamy Temple

Jednak chwilę później zawód spowodowany zamkniętą świątynią mija, bo mój wzrok przyciąga budynek pałacu. Jest po prostu ogromny. Jego główna część ma długość 75 m i szerokość 48 m. Rozciąga się też przed nim ogromny dziedziniec i ogrody na którym gromadzą się tłumy ludzi podczas święta Dasara, które jest obchodzone we wrześniu lub październiku. Podczas jednego z takich świąt w 1896 r. spłonął doszczętnie poprzedni pałac stojący w tym miejscu. Obecny został zbudowany w latach 1897-1912 przez brytyjskiego architekta Henry'ego Irwina. Jego powstanie kosztowało prawie 4,5 mln ówczesnych rupii. Po uwzględnieniu inflacji, to odpowiednik obecnych 30 mln dolarów. W tamtych czasach suma wręcz niewyobrażalna. Gdy jednak trochę później zobaczyłem wnętrza już się temu nie dziwiłem. Większego przepychu nie widziałem wcześniej w trakcie tej wyprawy. A naprawdę widziałem sporo. Potem coś równie bogatego zobaczyłem w Pałacu Miejskim w Udajpurze i może jeszcze w Amber Forcie.
Ale na początek podziwiam pałac z zewnątrz, na czele z jego najwyższą 145-metrową wieżą.


Pałac Mysore



Do pałacu wchodzi się trochę z boku (tam gdzie ta największa kolejka ludzi na ostatnim zdjęciu). Pierwsze miejsce do którego trafiamy po wejściu to Pawilon Lalek. Znajdziemy w nim kolekcję lalek wotywnych (ale nie tylko) z całego świata zebraną w większości przez Narasimbaraję Wodeyara, który był 24 maharadżą Mysore (do 1940 r.). Tradycja ich zbierania wywodzi się z dużo dawniejszych zwyczajów związanych ze świętem Dasara. W ostatniej wnęce pawilonu możemy podziwiać złoty howdah, czyli słoniowe siodło. Wykonane z drewna i pokryte 80 kg złota służyło maharadżom Mysore podczas słoniowej procesji w czasie święta Dasara. Unikatem na skalę światową są miotełki chroniące przed muchami widoczne po jego obu stronach. Ich "włosie" wykonane jest z wąziutkich pasemek kości słoniowej zakończonych zari, czyli ozdobną nicią ze złotego lub srebrnego drutu. Obecnie w trakcie procesji nie służy już maharadży, a posążkowi bogini Chamundeshwari. Niestety musicie mi wybaczyć taką sobie jakość zdjęć, bo w tym pawilonie i kilku innych miejscach w pałacu jest zakaz fotografowania i trzeba strzelać fotki z przyczajki. Strażnicy są bardzo czuli na tym punkcie.

Pawilon Lalek



Złoty howdah
Z Pawilonu Lalek przechodzimy do galerii prowadzącej do Pawilonu Ślubów i dziedzińca na którym odbywały się walki zapaśnicze. Maharadżowie Mysore byli ich wielkimi miłośnikami. Większość walk odbywała się podczas święta Dasara. W galerii możemy podziwiać kolekcję obrazów namalowanych na podstawie oryginalnych zdjęć, a przedstawiające uroczystości w trakcie wyżej wymienionego święta. Pawilon Ślubów, to ośmiokątna, olbrzymia sala urządzona z wielkim przepychem. Począwszy od przepięknej mozaiki na podłodze, przez kolumny kryte malachitem i złotem oraz pięknie rzeźbione łuki, po szklane sklepienie i piękny kryształowy żyrandol. Dziedziniec do walk jest czworokątny, otoczony piętrowymi krużgankami, w których przerwy między kolumnami są zabudowane pomalowanymi na niebiesko ażurowymi oknami. Zdobią go również dwa odlane z brązu tygrysy, które chronią przejście z dziedzińca do Pawilonu Ślubów.

Galeria z obrazami z Dasary
Dziedziniec do walk zapaśniczych

I posągi tygrysów na nim
Pawilon Ślubów

W jednej z bocznych komnat przy Pawilonie Ślubów możemy podziwiać piękne srebrne krzesła, których maharadża z żoną używali w trakcie zwykłych audiencji, gdy główny tron był schowany przed publicznością (głównego używano tylko podczas najważniejszych uroczystości). Można tam też zobaczyć zniekształcone zdjęcie z wesołego miasteczka umieszczone na lustrze obramowanym kłami słonia.


Z Pawilonu Ślubów przechodzi się dalej przez kolejne korytarze, galerie i komnaty m. in. z kolekcją szkatułek z drewna sandałowego w których mieszkańcy Mysore składali prośby do maharadży, wystawą zdjęć rodziny królewskiej, czy też galerią portretów, aż do Sali Audiencji Publicznych. Długa na 43 m, podparta dziesiątkami granitowych kolumn pomalowanych na złoto, kremowo i seledynowo jest kolejnym pomieszczeniem w pałacu, którego widok zapiera dech w piersiach. Sala z jednej strony poprzez Wrota Słoni jest otwarta na dziedziniec pałacu i jego ogrody. Na tylnej ścianie można podziwiać cenne obrazy autorstwa Raji Raviego Varmy. Na jej sklepieniu freski przedstawiają kolejne reinkarnacje boga Wisznu.

Sala Audiencji Publicznych



Widok przez Wrota Słoni na pałacowy dziedziniec
Z Sali Audiencji Publicznych przechodząc przez drzwi z drewna różanego przepięknie intarsjowane kością słoniową trafiamy do chyba jeszcze bardziej bogato zdobionej Sali Audiencji Prywatnych. Jej szklane sklepienie jest wsparte na żeliwnych, pustych w środku kolumnach pomalowanych na złoto i niebiesko i zwieńczonych bogato zdobionymi łukami. Marmurowa posadzka jest inkrustowana półszlachetnymi kamieniami. W dalszym końcu sali znajdziemy srebrne drzwi za którymi kryje się główny złoty tron maharadżów Mysore. Obecnie jest on wystawiany na widok publiczny tylko podczas święta Dasara, więc niestety nie było dane mi go zobaczyć. Jak wygląda można podejrzeć na oficjalnej stronie pałacu (zdjęcie po lewej) Pałac Mysore - Złoty Tron .

Drzwi z drewna różanego




Sala Audiencji Prywatnych

Srebrne drzwi do Złotego Tronu
Po obejrzeniu tych wspaniałości wracam na chwilę do Sali Audiencji Publicznych z której drugim wyjściem opuszczam główną część pałacu. Przy wyjściu podziwiam jeszcze wiszącą w dużej gablocie pięknie zdobioną słoniową uprząż. Słonie są w nią ubierane na czas procesji podczas święta Dasara. Swoją drogą tak często wspominam tutaj o tym święcie, że wypadałoby je trochę przybliżyć. Jest to święto obchodzone w Mysore na jesieni (wrzesień/październik) na zakończenie pory monsunowej. Trwa ono 9 dni i czci się podczas niego zwycięstwo bogini Chamundeshwari (wcielenie Durgi) nad potężnym demonem. Ostatniego dnia Dasary ma miejsce uroczysta procesja. Ludzie w trakcie tego święta dekorują swoje domy lalkami Gombe (takimi jakie można podziwiać w Pawilonie Lalek).

Słoniowa uprząż
Mam jeszcze sporo czasu, więc postanawiam obejść cały budynek dookoła. Po chwili trafiam na wejście do kolejnej świątyni, a mianowicie Sri Prasanna Krishna Swamy Temple jak sama nazwa wskazuje poświęconej Krisznie (niestety również zamkniętej). Kawałeczek dalej trafiam do wejścia do prywatnego skrzydła maharadżów. Można je zobaczyć za dodatkową opłatą, prawie trzy razy wyższą niż cena podstawowego biletu. I choć domyślam się po wcześniejszych doświadczeniach, że raczej będę żałował tego wydatku, to moja ciekawość oczywiście jest silniejsza 😂. Płacę więc i idę zwiedzać dalej. Moje obawy okazują się słuszne, bo dostępnych do zwiedzania jest tylko kilka pomieszczeń nie umywających się do tych w głównej części. Najciekawsza jest dla mnie zbrojownia, jeden z salonów i pokój myśliwski. Trzeba przyznać, że pieniędzy na meble radżowie nie żałowali. Podobnie jak na pozostałe elementy wyposażenia. Fajny jest też posąg Ganeshy, chyba mojego ulubionego hinduskiego boga, w prywatnej kapliczce maharadży. Spodobała mi się też srebrna lektyka, dałbym się w takiej ponosić 😀.

Sri Prasanna Krishna Swamy Temple

Zbrojownia


Główny salon
Sofa ze srebrnymi lwami
Pokój myśliwski
Posąg Ganeshy
Srebrna lektyka
Po opuszczeniu skrzydła maharadży kontynuuję swój spacer wokół pałacu. Otaczają go rozległe ogrody wśród których znajdziemy jeszcze kilka świątyń. Pracuje w nich sporo osób, które je podlewają i pielęgnują, ale pomimo końcówki pory deszczowej kwiaty jeszcze nie kwitną. Żeby podziwiać je w całej okazałości trzeba tu chyba trafić na wiosnę. Mi jednak i tak się podobają. Docieram też z powrotem na główny dziedziniec przed fronton pałacu i znajdujące się w nim Wrota Słoni. Stoi przy nich siedem dział, salwy z których uświetniają największe święta państwowe i religijne.

Pałacowe ogrody

Główny dziedziniec
Fronton pałacu, a pośrodku zwieńczone łukami Wrota Słoni
I siedem dział w ich podcieniach
Po tym ostatnim rzucie oka na Pałac Mysore ruszam dalej na spacer ulicami i uliczkami miasta w poszukiwaniu kolejnych pałaców z których słynie to miasto. 6 najsławniejszych po Pałacu Mysore to Jayalakshmi Vilas Mansion na terenie kampusu uniwersytetu w którym mieści się Muzeum Archeologiczne i Folkloru, Jaganmohan Palace w którym mieści się galeria sztuki Sri Jayachamarajendra, Lalitha Mahal Palace (drugi co do wielkości) w którym mieści się ekskluzywny hotel, Rajendra Vilas Palace na wzgórzach Chamudi obecnie jest własnością prywatną, Karanji Mansion w którym mieści się Instytut Szkolenia Pocztowego i Cheluvamba Mansion w którym znajduje się obecnie jeden z najważniejszych w kraju instytutów badawczych Centralny Instytut Technologicznych Badań Żywności. Z tych wymienionych tylko dwa pierwsze są dostępne dla turystów, no chyba że ktoś postanowi zamieszkać w Lalitha Mahal Palace (ale to nie na moją kieszeń) 😀. Do kampusu uniwersyteckiego od Pałacu Mysore jest jednak dość daleko, więc skierowałem się do Jaganmohan Palace. Po drodze do niego mogłem jednak zobaczyć (niestety tylko z zewnątrz, bo mieszczą się w nich różne urzędy) kilka mniejszych, ale również bardzo ładnych pałaców. Zaraz po tym jak bramą Karikallu Totti opuściłem teren Pałacu Mysore trafiłem na wprost pałacu w którym mieści się Mysore City Corporation, czyli odpowiednik naszego urzędu miasta. Kawałeczek dalej widzę kolejny piękny pałac w którym teraz mieści się Bank Państwowy Indii. Zaraz za nim skręcam w boczną uliczkę w której zastaję bardzo niecodzienny dla nas widok. Zasiada tam kilkunastu maszynistów (ale nie takich kolejowych 😀), każdy przy swoim stoliczku i swojej maszynie do pisania.  Mi się od razu przypomniały czasy liceum, gdzie miałem taki przedmiot jak maszynopisanie, ale domniemywam że większość osób z młodszego pokolenia maszyny do pisania nawet nie widziała. To co dla mnie po prostu nostalgiczne i ciekawe pokazuje jednak duży problem z którym Indie ciągle się zmagają, mimo olbrzymich postępów poczynionych na tym polu w ostatnim czasie. Ten problem to analfabetyzm. Ciągle duża liczba osób nie potrafi pisać i czytać, a maszyniści pomagają im wypełniać wymagane prawem dokumenty. Po przeciwnej stronie ulicy dostrzegam jeszcze jeden obrazek charakterystyczny dla Indii, a mianowicie trzy uczennice w takich samych niebieskich "mundurkach". To zwyczaj który u nas dawno zanikł, a tam ciągle funkcjonuje w miarę możliwości nawet w najbiedniejszych szkołach publicznych. Ktoś jeszcze może się zastanowić co robią uczennice w mundurkach na ulicy w sierpniu. Otóż w Indiach ze względu na temperatury występujące w tym kraju wakacje są przesunięte na maj i czerwiec. Dwa najgorętsze i najsuchsze miesiące w których temperatury przekraczają nawet 50 stopni w cieniu. Sam tego doświadczyłem parę razy i choć generalnie bardzo dobrze znoszę upały, to muszę powiedzieć, że wtedy było gorąco nawet dla mnie 😂.

Mysore City Corporation

State Bank of India
Uliczka maszynistów
Powrót ze szkoły
Po dalszych kilku minutach docieram do mojego celu, czyli Jaganmohan Palace. I czuję się trochę rozczarowany. Choć budynek architektonicznie jest bardzo ładny, to jest też niestety mocno zaniedbany. Galeria sztuki która się w nim mieści też jest chwilowo nieczynna. Od osób które na placyku obok handlują przeróżnymi materiałami, słodyczami, ubraniami i sam nie wiem czym jeszcze, dowiaduję się, że pałac ma być niedługo poddany renowacji. Mam nadzieję, że przywróci mu ona dawny blask.

Jaganmohan Palace

Spod Jaganmohan Palace zacząłem się już powoli kierować w kierunku mojego hostelu, gdyż po całej nocy w autobusie i całodziennym zwiedzaniu czułem się już trochę zmęczony 😂. Po drodze napotykam jednak jeszcze kilka wartych uwagi budynków takich jak budynek klasztoru Sri Bramhatantra Swatantra Parakala Mutt, który skupia wyznawców pewnego odłamu hinduizmu. Byli i są oni blisko związani z rodem maharadżów Mysore. Potem docieram do ronda KR Circle na środku którego wznosi się kolejna statua, tym razem 24 maharadży Mysore Nalwadi Krishnaraja Wadiyara IV. W chwili śmierci w 1940 r. był jednym z najbogatszych ludzi świata. Jego majątek szacowano na 7 mld dolarów wg dzisiejszych cen. Ja dodatkowo zaczynam się zastanawiać, czy pozostałych 23 maharadżów też ma swoje statuy na miejskich rondach, bo przypomnę, że statuę 25 maharadży mijałem rano 😂. Dalej mijam jeszcze zabytkową wieżę zegarową zwaną Wieżą Srebrnego Jubileuszu, bo została zbudowana w 1927 r. dla uczczenia 25-lecia panowania władcy, którego statuę przed chwilą oglądałem. 

Klasztor Sri Bramhatantra Swatantra Parakala Mutt
Rondo KR Circle
Wieża Srebrnego Jubileuszu
 Gdy docieram w końcu do hostelu padam na swoim górnym łóżku nie zwracając uwagi na współspaczy. Trzeba się zregenerować przed kolejnym dniem 😀.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz