Ponieważ w Chennaju złapałem wcześniejszy autobus, to do Maduraj dotarłem bardzo rano gdy jeszcze panowały ciemności. Dworzec autobusowy, który niestety jest położony na obrzeżach miasta właściwie jeszcze spał i napotkałem trochę trudności z ustaleniem jak się dostać do centrum. Oczywiście poza tuk tukami i taksówkami, bo tych nigdy nie brakuje. W
końcu jednak prawie jednocześnie podjechało kilka miejskich autobusów i
jeden z konduktorów wyjaśnia sprawę. Ten z numerem 48B okazuje się tym
właściwym, który jedzie na dworzec kolejowy. Jadę na dworzec, bo doba hotelowa zaczyn się dopiero od 10,00, a nie ma
jeszcze 6,00. Gdybym zjawił się tak wcześnie na pewno policzyliby mi za
dwa dni, albo musiałbym się następnego dnia równie rano wymeldować.
Tego akurat przestrzegają skrupulatnie. Na dworcu zaś spokojnie można
się ogarnąć, wygodnie posiedzieć w poczekalni no i jest szybkie, darmowe
wi-fi

.A że hotel w sumie nie jest daleko, to wszystko pasuje. Przed dziewiątą ruszam się z miejsca, godzina to już akceptowalna
różnica. Idę już kawałek, gdy zaczepia mnie gość z tuk tuka. Cenę
proponuje akceptowalną, a mnie trochę bolą plecy po nocy w autobusie. I
wszystko byłoby fajnie, gdyby gość znał adres pod który ma jechać. Ten
oczywiście nie zna i zjeżdża gdzieś w bok pytać kolegów. Na szczęście
internet w telefonie działa, więc trochę wkurzony każę mu zawracać i
jechać tak jak powiem. Wysadza mnie trochę za daleko, ale to już wina
niedokładnej mapy z bookinga, co niestety nie zdarza się pierwszy raz.
Jednak po jakichś 15 minutach krążenia po okolicy hotel udaje się
namierzyć. Ponieważ w Maduraj oprócz głównego celu dla którego przybywają tu
tysiące Hindusów z całego kraju, czyli świątyni Minakszi, nie ma zbyt
wiele do zwiedzania, postanawiam się trochę pobyczyć, pouzupełniać
zapiski itp., a na miasto ruszyć popołudniu. Świątynię bowiem
zostawiam sobie na następny dzień. W tym układzie moim głównym celem
staje się cywilny odpowiednik świątyni w Maduraj, czyli Pałac Tirumala
zbudowany w XVII w. przez Najaków, jedną z dynastii, które kiedyś władały miastem.
 |
Pałac Tirumala |
 |
Pałac Tirumala |
Do pałacu docieram po 40 minutach spacerowego krążenia wąskimi uliczkami starego miasta. W jego trakcie towarzyszyło mi dwóch młodych chłopaków, którzy chcieli poćwiczyć angielski. Ale de facto, to ja bardziej ćwiczyłem na nich 😂. No ale dzięki temu nawet się nie obejrzałem kiedy dotarłem do wysokich murów otaczających pałacowy teren. Niestety uliczki, które biegną wokół są równie wąziutkie jak te, którymi dotychczas szedłem i zrobienie jakiegoś sensownego zdjęcia zakrawa prawie na cud. Widać, za to, że budowla jest naprawdę duża.